Nowa Micropedia jest jeszcze w fazie beta. W razie problemów, napisz maila na pomoc@wiki.mikronacje.info albo zgłoś go na kanale na Mikronacyjnym Discordzie!

Hubert Szablarczyk-Hrychowicz: Różnice pomiędzy wersjami

Z Micropedia
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
Linia 45: Linia 45:
[[Kategoria:Postacie]]
[[Kategoria:Postacie]]
[[Kategoria:Poezja]]
[[Kategoria:Poezja]]
[[Kategoria:Poeci]]

Wersja z 15:38, 20 cze 2024

Hubert Szablarczyk-Hrychowicz
Herbu Godziemba
Data i kraj rejestracji: 09 maja 2017 r. Rzeczpospolita Obojga Narodów
Data i miejsce
w-śmierci:
07 lipca 2021 r. Rzeczpospolita Obojga Narodów (Łuck)
Ojciec: Henryk Mikołaj Hrychowicz
Narodowość: polska (Koroniarz)
Zawód, aktywność: wojskowy (kontradmirał), miecznik, gubernator, poeta
Tytuły: kontradmirał, miecznik wołyński, gubernator Santa Maria
Odznaczenia

(RON)






Hubert Szablarczyk-Hrychowicz - (w-ur. 09 maja 2017 r. w RON (założenie konta na forum); w-zm. 07 lipca 2021 r. w RON (Łuck)) herbu Godziemba, syn Henryka Mikołaja Hrychowicza (zaadoptowany do rodu dnia 18 czerwca, roku 2017, zyskując szlachectwo i majątek Łuck), kontradmirał, miecznik wołyński, gubernator Santa Maria i poeta, przedstawiciel literatury w-średniopolskiej.

Wybrane utwory

„Pieśń Debory z Księgi Sędziów wg Jakuba Wujka”
Zabębnili, zatrąbili
Wobec Izraela.
Larum grając, wyruszyli;
Hetman wojsko zbiera!
Wraz z innymi dowódcami
Rozpuścił swe włosy;
„Dzisiaj wrogi nasze - woła -
Zetniemy jak kłosy!”
Każdy żołdak Jakubowy
Walczy z dobrej woli.
Każdy pewny, że zwycięży
Jeśli Bóg pozwoli!

Królestw, cesarstw, księstw i carstw panowie!
Nastawcież swoich uszu!
Niechaj pieśń, która z mych ust wypłynie
Dzieje wojny,
Trudy znojne,
Losy ludu i narodu,
Chwałę pańską wam opowie:

Zadrżała ziemia i niebo płakało,
Gdy Ciebie, Panie, w Seirze nie stało;
Góry z Synajem całkiem się stopiły,
Gdy Edom stopy twe opuściły.

Za dni Szamgara Anatowicza
Oraz przemyślnej Jaeli,
Drogi nie znały ludzkiego oblicza,
Bezdrożem iść ludzie zaczęli.
Cisza w Izraelu zasiana,
Życie zanikło w osadach,
Wtedy Debora przez lud ukochana
Jak matka powstaje, zasiada.
Nowe bałwany i nowe boje,
Padają mury i bramy.
Gdzież tarczowników, pikinierów roje?
Czterdzieści tysięcy wszak mamy!
Czterdzieści tysięcy ludu mężnego,
Czterdzieści tysięcy rycerzy!
Czy widać było choćby jednego?
Który z nich walczyć zamierzał?
Serce me z wami, mężni wodzowie,
Coście obawy nie znali!
Przed wami drżeli marni wrogowie,
Wyście się ofiarowali!
Ofiarowali na bitwę krwawą,
Gdzieście na osłach ruszyli,
Na osłach świetnych z kompanią prawą;
Obyście Boga chwalili!
Na swych kobiercach siadajcie złoconych
I pasy swe lite wkładajcie,
Sądząc lud, co bez was zagubiony,
Na chwałę pańską śpiewajcie:

Gdzie nieprzyjaciel pobity
I wozy są potłuczone,
Niechaj będą osławione
Sprawiedliwości pańskie!
Powstań, powstań, o Deboro!
Powstań, powstań i zaśpiewaj,
A sławę Pana opiewaj,
Powstań wobec narodu!
Wstań i ty, mężny Baraku,
Pojmaj jeńce,
Bierz ich więcej,
Abinaomowiczu!
Ostatki ludu niestarte,
A Pan wśród nich się potyka,
Z tego wniosek ten wynika:
Nie padną jako muchy!

Dalej, do mnie, kto mężniejszy!
Utworzymy pułk przedniejszy,
Bowiem z Panem paktujący,
Nie będziemy konający!

Beniamin za Efraimem,
Karzą Amaleka winę,
Kniaziowie zaś Machirowi,
Wyniść w pole już gotowi,
Wojewody Zabulona,
Też nie myślą siedzieć doma,
Issachara pułkowniki
Radzi zastawiają wnyki,
I Neftali też waleczny -
Z nimi Izrael bezpieczny!
Za Deborą i Barakiem
Ruszają żwawym orszakiem,
Lecz Rubeńce zasłyszeni
W poślednie trzód swoich pienie!
Galaad bawi za Jordanem,
Gdzie się czuje wielkim panem;
Dan okręty swe próbuje,
Aser z portu obserwuje.
Gnuśne ludy! Wasze włości
Nie są warte takich złości!
Wy siedzicie na zagrodach,
Hańbę czyniąc w waszych rodach:
Tam Zabulon, tam Neftali
Życie swoje narażali;
Tam Beniamin z Issacharem
Ginęli za wspólną wiarę;
Tam Machira, Efraima
Krew spłynęła po równinach;
Jeszcze Pan posprawia sądy
Za gnuśności i nierządy!

Kananejscy królowie walczyli,
Przy wodach Mageddo w Tanachu;
Przecież zbyt wiele nie złupili,
A bili się zawsze w strachu!
Kanaanie, Kanaanie,
Niebo cię nie kocha,
Wysyła swe gwiazdy,
Myśl twa nazbyt płocha.
A ów przemożny Sisera
Z bojaźni ust nie otwiera!
Poniósł ich truchła porywisty Kiszon,
I do dziś na dnie ich kości się kiszą!
Padały konie uciekające,
I jeźdźcy z ich grzbietów spadali,
Pod kopytem znikło im z oczu słońce
I więcej go nie oglądali.
A w owym gwarze rozległ się do tego,
Głos przepotężny Anioła Pańskiego:
„Klnijcie i plujcie na zdrajców z Merozu,
Gdyż w sukurs nie słali ni jednego wozu!

Niech nie zginie pamięć
Niewiasty zdrowej,
Jaeli mądrej,
Żony Haberowej,
Ona proszących
Mlekiem poiła,
Przedniego masła
Nie odmówiła;
Lewą swą dłonią
Po gwóźdź sięgnęła,
Prawą młot dzierżąc,
Zamach duży wzięła,
Po czym go wbiła
Całkiem po męsku;
Sisera z tego
Nie wyszedł zwycięsko!
Padł jej między nogi,
Ustał i umarł.
Odtąd już będzie
W Szeolu hulał!

A mać Sisery wygląda syna:
„Czemuż nie wraca, czyjaż to wina?”
A najzmyślniejsza z nałożnic jego:
„Chcesz wiedzieć, pani matko, dlaczego?
Pewnie nieprędko w domu się stawi,
Bowiem u białejgłowy zabawi.”

Tak zginą wszyscy - wiesz to, o Panie! -
Których do Ciebie słabe kochanie.
Ci, których mocne, niech jako słońce
Świecą poranne, wczesne, wschodzące.
AMEN.


— — —

„Pieśń na adwent”
Pod sklepem nieba
i pod świątnicy
czekają ludzie,
a słychać bicie
do odrzwi wielkiej,
dwoistej Bramy.
Tutaj Król Chwały
będzie witany,
i kiedy wyjdzie,
i kiedy przyjdzie,
a mocny, możny
jak zawsze będzie.

Święta Furta Nieba -
za Jej sprawą, Boże, wybaw!
coś jest nad zastępami Gospodzin,
co w onej Bramie dziewiczej przychodzisz.

Miłośnica, wcieram wonne
oleje w ręce niewinne.
Ufam, przyjdziesz z przednim winem.

מרנא תא.


— — —

„Hymnus pogański”

Nie zaszkodziły rządy cesarzowe,
Ni bożków nie zbiło wojsko krzyżowe,
Stoim my nadal, wierni ojcom swojem,
Wsparci tablicą lub prastarym zwojem,
Gdzie zapisali gajowi mędrcowie,
Cóż ofiarować i w jakim sposobie.
Prawdy te nie są spisane literą,
(To wymysł jest obcy), ale się bierą
Z przyrody czystej oraz z dóbr jej szczodrych,
Z promieni słonecznych, z mórz i rzek modrych,
Jednako z grzmotu, wichru i fali -
Takież są źródła, w co dziady wierzali.
Bardziej niż krzyże, tłumili nas przecie
Ci, których filozofami zwiecie.
Lecz cóż za filos, i jakiejż sofii?
Prawdy swe przecie nie z się wydobyli;
A rzecz to jest znana od wielu wieków:
Jeśliś zagubiony – odpowiedź w człeku.
Czyż nie zeń biorą się wsze nasze bogi,
Którym nikt nie śmie pożałować trwogi?
O Pieśni czysta! Opiewajże miano,
Których od zarania wszędy się bano.

Któż gotowy kraj spustoszyć?
Z wszego kierza zwierza spłoszyć?
Ogniem, mieczem palić wioski?
I przysparzać wielkie troski?
Cni kapłani niby z baśni;
Syny Waśni.

Która zasię nakazuje,
Coby każdy kto ją czuje,
Przed waśnicami wnet czmychał,
Wiedząc – inaczej by zdychał?
Pani owa niesłychana;
Bojaźnią zwana.

A która sługów Bojaźni,
Każe wspomóc, aby raźniéj
Było im, aby rzucili
Swe obawy, aby byli
Ciut bliżej jej wspaniałości?
Cna Lutości!

Co za bożki, które śmiało,
Opiewają czyjeś ciało?
To się zdarza dosyć często,
Gdy miłujem się nad nędzą.
Podobnież sąć to upiory -
Zwij „Amory”!

A gdy zdarzy się ta sprawa,
Inna boginka przystawa,
Straszniejsze przez nią są dziwy,
Coś cię ciśnie, tuś drażliwy.
Jedną z groźniejszych jest ona;
To Oskoma.

Wtenczas gdy jej nie pokonasz,
Gotowyś skrzywdzić, nim skonasz;
Ofiara wtem, oddalona
Od rodziny, druhów, doma,
Nie chce zwierzać się nikomu -
Sprawka Sromu.

Z nim nierzadko wespół kroczy,
Przez który ofiara skoczy,
Czy do rzeki, czy do stawu,
Aby później stać się zjawą.
Najźlejszych bogów nasienie -
O Cirzpienie!

Krewnych, co żywot skróciła,
Wzięła zasię wielka siła
Boga który chęć odbiera;
Przezeń każdy chce umierać.
Jego wyznawcom pójść w błoto;
Rankor oto!

Wieść się szerzy wszędy o tem,
Że lud sprawił łzami słotę.
Krople ofiarą gorzkawą
Są dla boga, co niemrawo
Smęt zabiera na werbunek -
Ot, Frasunek!

Przydzie wprawdzie zapomnienie!
Piękny bożek; uwielbieniem
Ludu on się cieszy wielce;
Któż jak on zaślepia serce?
Miłuje go ludzi wiele -
To Wesele!

Idzie zawżdy z onym w parze,
Nałożnica wszech cesarzy,
Takoż królów, kniaziów, wojów,
Lecz przeca także opojów!
Kochanków jej ilość liczna;
Buta śliczna!

Gdy słyszy takie przechwałki
Młódź nie przywykła do walki,
Ani choćby moczyć nosa
(Chyba że kryła go rosa),
Składa wnet ofiarę w darze
Słodkiej Śmiarze!

Takież są ci bogi i boginy wszelkie;
Nieraz przez nie cierpim trudy strasznie wielkie,
One nas jednakże w dłoniach swych trzymają,
A stare prawidła pójść – nie dozwalają.
Siedzim przeto stale, ale to widzimy
Niekiedy, że wcale tego nie musimy!
Czemuż nie wstać zaraz, czyż raj nam zapewnią
Troski tego świata, czyli tylko zwiędną
Przez nie nasze dusze, statki, rody, prawa?
Nie bądźmy pogany – to nam czci nie dawa!
Lecz… Coś znów mię bierze... Uch! na Chrysta rany!
Dalej, bracia, żwawo! Pójdźmy czcić bałwany!

Wybrane cytaty

(z utworu pt. „Na słowików”)

Witajcie, słowicy! przez Stwórcę wybrani
Abyście byli tymi ptakami,
Które stróżują ponad lipami,
Gdy kochać będą się zakochani.


— — —

(z utworu pt. „Duma człowiecza”)

Lepiej w Raju być po życiu
Niż na Ziemi wpośród zbycia,
Bo na Ziemi moc bogactwa,
A pod ziemią - pułk robactwa.


— — —

(z utworu pt. „Hymnus pogański”)

Takież są ci bogi i boginy wszelkie;
Nieraz przez nie cierpim trudy strasznie wielkie,
One nas jednakże w dłoniach swych trzymają,
A stare prawidła pójść – nie dozwalają.


— — —

(z utworu pt. „Z źiemie Włoskiéy do Polskiéy”)

Pozwólcież mi przemówić
Wobec całego świata!
Pozwólcież mi przemówić
I do chama, i brata...
Niechaj w końcu przemówię,
Niech się nad ludźmi stawię -
Choć nie wiem czy wczas uczty
Ością się nie udławię.